piątek, 29 września 2017

Prolog - Z notatnika Jasona

Santa Anna w latach '60 XX wieku był największym ze szpitali psychiatrycznych w kraju. Umiejscowiony na obrzeżach Caracas cieszył niebywałą wprost popularnością wśród okolicznych, a nawet światowych elit. Dotacje na tamtejsze badania przesyłali najzamożniejsi aktorzy, politycy a nawet i duchowni, chcąc by swymi eksperymentalnymi metodami personel szpitala wyleczył ich bliskich. Co złośliwsi powiadali, iż chodziło raczej o pozbycie się niepożądanych, ułomnych krewnych. Prawda była jedna: nikt nigdy nie opuścił Santa Anny.
Krwawe praktyki stosowane przez jednego z lekarzy ujrzały światło dzienne, gdy pewna pielęgniarka, Rita Gonzales, zakończyła tam pracę z powodu swego podeszłego wieku. Powróciła do rodzinnego miasta Turgua i opowiedziała o swoich dotychczasowych zajęciach swojej siostrzeńcowi. Na światło dzienne wypłynęło to, w jaki sposób lekarze traktowali pacjentów, to, iż próbowali eksperymentów z przeszczepianiem mózgów oraz lobotomii. Gdy tylko informacje dotarły do wyższych władz, szpital bezzwłocznie zamknięto, ale część personelu, w tym ordynator oddziału jakby się wtedy rozpłynął. Słuch o nich zaginął; niektórzy opowiadali, że okryli się wewnątrz szpitala w budowanych tam latami tajnych korytarzach podziemnych, których istnienia nigdy nie stwierdzono, inni włączali w to ingerencję osób spoza naszego świata, twierdząc, iż cały proceder „leczenia” ludzi w Santa Anna był eksperymentem wyższej cywilizacji pochodzącej spoza planety Ziemia.
Przez lata szpital stał pusty, ziejąc ciemnymi oknami, obrastając roślinnością w lesie pod Caracas i popadając w stopniową ruinę. Jednak ostatnio słyszano plotki o tym, że jest nawiedzony; że w księżycowe dni pełni ktoś w białym kitlu przechadza się po obiekcie, a jego zarys można zauważyć przez zabrudzone szyby budynku.
Trzynastego listopada 1986 roku pewien dziennikarz z Ameryki Północnej udał się w podróż do Caracas, aby zbadać opuszczony szpital. Tym dziennikarzem byłem ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz